Adrian Dąbrowski Adrian Dąbrowski
1306
BLOG

Mit szturmu jasnej góry

Adrian Dąbrowski Adrian Dąbrowski Polityka Obserwuj notkę 9

Elementy legendy o „obronie Jasnej Góry” nie znajduje swego pokrycia w zachowanych dokumentach powstałych w czasie tej wojny. Prawda jest taka iż ikt nie wdzierał się po drabinach na mury Jasnej Góry ani nie było tam żadnego oddziału składającego się z żołnierzy szwedzkich, ani też żadnego dowódcy szwedzkiego, a były to wojska polskie i zaciężne wojska niemieckie. I tak dużą grupę wśród oblegających stanowili katolicy. Co najlepsze w  klasztorze na Jasnej Górze nie było obrazu Czarnej Madonny, który miał chronić klasztor przed nawałnicą złych mocy, ani też zebranych tam dóbr. Nie było też osławionej „kolubryny”, którą zniszczył Kmicic. A ojcowie Paulini wcale tak bardzo za Janem Kazimierzem nie optowali, bo zanim pod mury Jasnej Góry dotarły pierwsze oddziały wojsk Karola Gustawa, oddali się pod zwierzchność tegoż króla. Wybieg to był, dla ratowania klasztoru? Raczej ogólna tendencja, patrząc po setkach takich listów oddania, jakie zachowały się w archiwach szwedzkich.

Innymi słowy kościół jak zwykle wybrał z silniejszego.

Nocą z 7 na 8 listopada 1655 roku prowincjał Paulinów o. Teofil Bronowski wywiózł do Mochowa koło Głogówka na Śląsku cudowną ikonę Czarnej Madonny i wraz z nią część skarbów. Pozostałe skarby potopiono w okolicznych jeziorach lub zakopano. 7 listopada 1655 roku na prośbę ojców Paulinów rezydujący ówcześnie w Krakowie marszałek Arvid Wittenberg, wystawia klasztorowi list żelazny tzw salwa-gwardia, gwarantujący im życie i mienie. Potwierdza to również w swych pismach o. Kordecki. Nie zachowały się zarówno prośba, jak i list żelazny, ale z setek innych takich listów wynika, że ubiegający się o taki list żelazny wyrzekali się zwierzchnictwa Jana Kazimierza i poddawali się zwierzchnictwu Karola Gustawa i jego wojsk. 8 listopada wieczorem pod mury Jasnej Góry dociera oddział 200 rajtarów dowodzonych przez Jana Wejharda Wrzesowicza, Czecha, katolika, byłego oficera wojsk polskich, w tym momencie w służbie szwedzkiej, który wcześniej wielokrotnie odwiedzał klasztor na Jasnej Górze i go obdarowywał. Zresztą zgodnie z meldunkami sam Wrzesowicz w tym czasie znajdował się pod Praszką, oddaloną o kilkadziesiąt kilometrów od Jasnej Góry. Oddział 200 rajtarów również nie stanowił żadnej siły wobec twierdzy. Skuteczni wobec oddziałów partyzantów, absolutnie nie nadawali się do zdobywania murów. Chodziło prawdopodobnie o przesłanie listu i osadzenie na terenie klasztoru niewielkiego oddziału Polaków. Czech chciał pewnie również wyprzedzić poruszające się w tym kierunku wojska pod wodzą Niemca w służbie szwedzkiej, Burcharda Müllera von der Luhnen, które pod twierdzą stanęły dopiero po upływie 10 dni, czyli 18 listopada około godziny 14. Zresztą wojska te również nie stanowiły wielkiej siły do zdobywania twierdzy. Składały się one z około 100 piechurów, 1000 jazdy i dysponowały 8 działami. . Naprzeciw tego w klasztorze znajdowało się 160 żołnierzy, 40 puszkarzy i około 30 dział, zaś sama twierdza jak na ówczesne czasy była dość nowoczesna. Na niekorzyść wojsk szwedzkich przemawiał również fakt, że oddziały polskie absolutnie odmówiły ataku na mury klasztorne, a jedynie deklarowały gotowość do obrony wojsk przed atakiem z zewnątrz. Były to oddziały jazdy kwarcianej Jana Zbrożka, Seweryna Kalińskiego, Wojciecha Gołyńskiego i Andrzeja Kuklinowskiego. Sam Müller twierdził, iż wojska polskie są bardziej przeszkodą, niż pomocą w tych działaniach.

Działania przeciwko twierdzy polegały na wymianie ognia i próbach dokonania podkopu przy pomocy przymuszonych do tego górników spod Olkusza. Górników tych wycięły co do nogi oddziały obrońców w czasie dwóch wypadów, jakich dokonały. Wtedy też zniszczono 4 działa będące w posiadaniu wojsk szwedzkich. Wypady te mogły stać się kanwą dla opisu wymyślonej przez Sienkiewicza „wycieczki” Kmicica, w celu zniszczenia „kolubryny”. Müller jako doświadczony dowódca zgodnie z ówczesnymi kanonami walki nie podjąłby się ataku na mury bez zdobycia przewagi w artylerii, jak i dokonania wyłomu w murach. Takiej akcji można by się podjąć przy znaczącej przewadze w ludziach, jaką np. miały wojska tureckie podczas ataku na twierdze, takie jak Kamieniec Podolski, a takiej przewagi Müller nie posiadał. Działanie zgodnie z ówcześnie obowiązującą taktyką potwierdza sprowadzenie górników spod Olkusza.

Równocześnie ze wznawianym i zawieszanym ostrzałem artyleryjskim obie strony toczyły pertraktacje. Starszyzna zgromadzenia stała w nich na stanowisku, że jak i całość królestwa, mnisi są posłusznymi poddanymi króla Szwecji, lecz bram klasztoru przed wojskami nie otworzą. Potwierdza to opublikowane w 1904 roku, znalezione w archiwach przez szwedzkiego historyka Theodora Westrina pismo od ks. Kordeckiego do gen. Müllera. „Niechaj się dowie szanowna i szlachetna Dostojność Wasza, że nasz stan zakonny nie posiada prawa wybierania królów, lecz czci tych, których szlachta królestwa wybrała. Ponieważ Jego Królewską Mość, Króla Szwecji całe królestwo uznaje przeto i my z naszym miejscem świętem, które do tego czasu tak opieki jak i najwyższego poszanowania doznawało ze strony królów polskich, pokornie poddaliśmy się jego Królewskiej Mości Szwecji; (…) Czcimy więc, jako ulegli poddani, Jego Królewską Mość Szwecji, Pana naszego najłaskawszego, nie odważamy się też podnieść zaczepnego oręża przeciw wojsku Jego Królewskiej Mości.”

Równocześnie Paulini wysłali do króla Karola Gustawa pismo o ponowne potwierdzenie bezpieczeństwa, tym razem już przez króla, które miała zawieźć delegacja z o. Marcelim Tomickim na czele. Delegacja ta jednak króla w Warszawie nie zastała, gdyż ten ówcześnie przebywał na terenach Prus Królewskich.

Jeszcze 25 listopada z kancelarii królewskiej wyszło polecenie dla Müllera, aby po dobremu i układami, nie uciekając się do ostateczności, doprowadzić do poddania się ludzi w klasztorze przebywających. Jednak równocześnie ziemia pod nogami wojsk szwedzkich zaczynała się palić. Wynikło to z faktu, że król Szwecji nie dysponował siłami zarówno własnymi, jak i zaciężnymi, dla opanowania tak silnego państwa jak Rzeczypospolita. Mógł tego jedynie dokonać rękoma samych Polaków. Jednak wojska jego zachowywały się jak na terenach podbitych. I trudno się dziwić, gdy przyzwyczajeni do życia w biedzie ludzie, uzyskali władzę na tak bogatych terenach jak Rzeczypospolita. Rozpoczęły się gwałty, grabieże, podpalenia. Ślady działań tych wojsk po dzień dzisiejszy można zobaczyć na terenach Polski. Wiele z trwałych ruin wspaniałych rezydencji nosi na sterczących w niebo kikutach ścian ślady ognia podłożonego ręką wojsk Karola Gustawa. Krzyżtopór, Kazimierz Dolny, przykładów można podać bez liku. W wyniku takiego zachowywania przedstawicieli nowej władzy opór przeciw tej władzy rósł z dnia na dzień.

14 grudnia Karol Gustaw podpisał rozkaz zakończenia oblężenia Jasnej Góry. Argumentował w nim m.in. fakt, że pogłoski o zagrożeniu „obrazu” budzą niechęć Polaków, a równocześnie oblężenie w warunkach zimowych wyniszcza siły szwedzkie. Wymagał jedynie kolejnego powtórzenia przez zakonników aktu poddania się królowi Szwecji. Nocą z 26 na 27 grudnia wojska Müllera odstąpiły od murów klasztoru.

Podsumowując  promowane przez Sienkiewicza i obecnie wielu polityków prawicy  szturmy  nigdy się nie odbyły. Podczas trwającego w okresie od 18 listopada do 27 grudnia 1655 oblężenia Szwedzi nie przeprowadzili ani jednego szturmu. Siły szwedzkie nie były aż takie imponujące, a klasztor był dosyć dobrze obwarowaną twierdzą, a nie „kurnikiem”. Sam szwedzki dowódca informował króla, że bez lepszej artylerii i dłuższego oblężenia klasztoru nie zdobędzie.

katolicy kompletnie przemilczają to fakt, że „Hektor Jasnogórski”, przeor Kordecki wyrzekł się Jana Kazimierza i oddał się pod protekcję Karola Gustawa. Oto fragment listu przeora Kordeckiego do generała Müllera, dowódcy wojsk szwedzkich pod Jasną Górą z 21 listopada 1655 r:

Oto dowód list

„Ponieważ całe królestwo polskie posłuszne jest Najjaśniejszemu Królowi Szwecji i uznało Go za swego Pana, przeto i my wraz ze świętym miejscem, które dotąd królowie polscy mieli we czci i poszanowaniu, pokornie poddajemy się Jego Królewskiej Mości Panu Szwecji, zgodnie z listem z dnia 28 października, nadesłanym nam przez Wielmożnego Posła Wittenberga. Nasze poddanie się ponawiamy w liście do Warszawy (do króla Karola Gustawa – przyp. B.M.), na który łaskawej obecnie czekamy odpowiedzi. Jako wierni poddani Jego Królewskiej Mości Króla Szwecji, a naszego Najmiłościwszego Pana, nie myślimy podnosić więcej oręża przeciwko wojsku Waszej Dostojności”. (tj. Müllera – B.M.). „Zanosimy ustawiczne modły do Boga i Najświętszej Bogarodzicy, czczonej w tym miejscu, o zdrowie i pomyślność Najjaśniejszego Pana, Króla Szwecji, Pana i Protektora naszego Królestwa…”
O polskim królu, Janie Kazimierzu, Kordecki najwyraźniej już zapomniał!

No cóż – wprawdzie na odsiecz Jasnej Górze ruszył z Wielkopolski oddział Krzysztofa Żegockiego, ale 800 Polaków stało przy oblegających Jasną Górę Szwedach nadal. Na nich jakoś szwedzki „zamach” na owo „sanktuarium” nie wywarł wrażenia. Jeśli wierzyć dodatkowo Sienkiewiczowi, byli wśród nich katolicy, którzy w okresach rozejmów i pertraktacji wpuszczani byli nawet do klasztoru na nabożeństwa.

Oblężenie nie było „przełomem” potopu szwedzkiego. Nie wszyscy Polacy, jeszcze przed oblężeniem Jasnej Góry, podpisali kapitulację poddając się Szwedom  i nie wszyscy odstąpili Szweda na wieść o oblężeniu. Oblężenie to było  jednym z wielu epizodów potopu, bez przypisywanego mu przez katolików znaczenia. Znacznie większe i przełomowe znaczenia mogła mieć bitwa pod Krosnem, w której  Szwedzi ponieśli pierwszą dużą porażkę.

Jak już napisałem przyczyną odwracanie się Polaków od Szwedów były dokonywane przez nich gwałty i grabieże. Szwedzi łamali wszelkie wcześniej dawane przez nich gwarancje poszanowania życia, majątku i zwyczaju Polaków i tym nastawili do siebie wrogo tych, którzy pierwotnie poddali się pod panowanie Karolowi Gustawowi. Ot i cała tajemnica „zrywu” Polaków. Z obroną Jasnej Góry nie miał on kompletnie nic wspólnego.

Przy okazji potopu Litwina Janusza Radziwiłła przerobiono  m.in. z pomocą Sienkiewicza na niewyobrażalnego zdrajcę – choć on miał prawo bardziej troszczyć się o dobro Litwy niż o los Korony. Natomiast zdrajcę Sobieskiego, który też przeszedł na stronę Karola Gustawa wybrano lata później na króla.

No, ale Sobieski był katolikiem, a nie kalwinem…

A ponadto uratował on później katolicki Wiedeń przed Turkami.
Przy okazji tejże jego „wiekopomnej odsieczy wiedeńskiej” historia szyderczo zadrwiła sobie z katoliko-polaków.
Ocalony przez Polaków Wiedeń 89 lat później przystąpił z chrześcijańskiej wdzięczności za odsiecz do I rozbioru Polski. A jedynym państwem, które rozbiorów Polski nigdy nie uznało była pokonana pod Wiedniem przez Sobieskiego Turcja.
Czyż nie lepiej byłoby nam z nią się sprzymierzyć? Zamiast z katolickim Wiedniem…?

Ale wracam do Jasnej Góry..

Wymiernym efektem obrony Jasnej Góry były tzw. „śluby lwowskie”. Oddaję w tym miejscu głoswikipedii:

„Przyrzeczenia królewskie miały poderwać do walki z najeźdźcami nie tylko szlachtę, ale i cały lud. Monarcha oddał Rzeczpospolitą pod opiekę Matki Boskiej, którą nazwał Królową Polski i obiecał, że poprawi sytuację chłopów i mieszczan, kiedy tylko kraj zostanie uwolniony spod okupacji. Po ślubowaniu króla, w imieniu senatorów i szlachty, podobną rotę odczytał podkanclerzy koronny biskup krakowski Andrzej Trzebicki, zaś wszyscy obecni powtarzali słowa jego ślubowania.
Obietnice wobec niższych stanów nie zostały zrealizowane z powodu stanowczego sprzeciwu szlachty.”

Mit szturmu jasnej góry

Zastanówcie się, co skłonić mogło Jana Kazimierza do złożenia tych ślubów

A więc król wyraźnie kokietował katolików, którzy wcześniej sami zresztą masowo przechodzili na stronę szwedzką. Ogłaszając czczoną przez katolików żydówkę Miriam „Królową Polski” stawał się on w oczach katolików krzewicielem i patronem wiary. 

Ponadto pragnął król zachęcić do walki ze Szwedami nie tylko szlachtę, ale i niższe stany. Stąd obiecanki cacanki odnośnie zamiaru poprawienia ich sytuacji.

Przy tej okazji król i wszystkie pozostałe osoby biorące udział w ślubowaniu powinny przejść do historii jako krzywoprzysięzcyŚlubowali poprawę losu ludu, ale ślubowania tego nie dotrzymali.
Że co? Że nie mogli go dotrzymać, bo szlachta tego nie chciała?
No i co z tego, że nie chciała…
A nie mógł tak podkanclerzy koronny biskup krakowski Andrzej Trzebicki postraszyć szlachtę piekłem, gniewem bożym, anatemą czy ekskomuniką?
Mógł!
Ale tego nie zrobił.
Bo i on nie chciał poprawy sytuacji chłopów  i mieszczan.
Bo z kogo by zdzierał wtedy bezkarnie pieniądze.
On i jego kumple po fachu w czarnych kieckach…

Owa obietnica złożona przez króla i dygnitarzy przed ołtarzem żydowskiego bożka była typowym przykładem taktyki – jak trwoga to do…chłopów... Niech walczą, niech bronią kraju, niech biją wroga.
A jak wróg zostanie pokonany, to chłopa znów zapędzi się z chrześcijańską miłością bliźniego nahajem do odrabiania pańszczyzny. I chrześcijański pokój boży będzie znów zapewniony…

Podobnie postępowała katolicka szlachta z Kozakami. A potem dziwiła się, że robią oni powstania. Przy czym Kozaków wbrew ich woli na chama i na potęgę katoliczono, przeciwko czemu też się buntowali. I czemu dali wyraz np. w kilku zapisach ugody zborowskiej.

„- w 3 województwach ukraińskich: kijowskim, bracławskim i czernihowskim urzędy miała pełnić tylko szlachta prawosławna,
– zgodzono się przyznać miejsce w Senacie prawosławnemu metropolicie kijowskiemu,
– zabroniono powrotu duchowieństwa unickiego na ziemie Ukrainy (województwa czernihowskiego, kijowskiego, bracławskiego),
– jezuici mieli się wyprowadzić z Kijowa i innych miast województw bracławskiego, kijowskiego, czernihowskiego”.

Oddanie Rzeczpospolitej pod opiekę „Matki Boskiej” na niewiele się  – oceniając to w dalszej perspektywie historycznej  – zdało. Być może wzięła ona datę ślubów lwowskich (1 kwietnia) jako primaaprilisowy dowcip Polaków i obraziła się o to. Jedno jest wszak pewne – niewiele troszczyła i troszczy się ona o jej „ziemskie”, polskie królestwo.
Stąd też pojawiały się pomysły, aby ją zdetronizować.

Na marginesie jeszcze przypomnę, że katolicy wykorzystali potop do wprowadzenia kary śmierci za odstępstwo od katolicyzmu. Wprowadzono to barbarzyńskie bezprawie w 1668 roku.
Uzasadniano to kolaboracją protestantów ze Szwedami. Ale przecież katolicy też masowo przechodzili na stronę szwedzką. Nawet pod Jasną Górą Szwedom asystowali.
Z drugiej strony – jeśli pamiętamy, że katolicy „nawracali” protestantów m.in przy pomocy urządzanych przeciwko nim tumultów (zakazaniu których sprzeciwił się m.in  jahwista-żydłak-fanatyk ks. Skarga) to nie można się dziwić, że protestanci woleli szwedzkiego Wazę protestanta  niż jego krewnego, „polskiego” Wazę katolika.

Po prostu feminista oraz pacyfista lewicowiec, anarchosyndykalista rewizjonista, mizoginizm jest moim genetycznym wrogiem. Od niedawna prowadzę bloga http://lewyfeminista.blogspot.com/ Adrian Dąbrowski Adrian Dąbrowski lubi Feminism Mimo wszystko patriota tak jak większość racjonalistów http://www.racjonalista.pl/index.php/s,8 SONDA Czy popierasz postulat odebrania prawa wyborczego każdemu urzędnikowi państwowemu? TAK NIE Zobacz wyniki

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka